Wędrówki zwykłe i niezwykłe: Śladami historii po Puszczy Bukowej

Ilustracja: Waldemar Wasilewski.
W drogę
Dnia 21. maja 2012. roku o godzinie 17. Edis Anonima i Waldemar W. spotkali się w Zdrojach na krzyżówce. Słońce grzało niemiłosiernie mocno. Cel ich spotkania stanowiła wyprawa do Puszczy Bukowej. Przy okazji planują zasadzić dwie sadzonki drzew.
Oboje uważają, że Szczecin pełen jest zabytków architektonicznych, które są zaniedbane. Mogłyby się stać rewelacyjną atrakcją turystyczną, pełnić jednocześnie funkcję promocyjną miasta, a ich historia byłaby bardziej rozpowszechniona. Twierdzą, że w samej Puszczy Bukowej znajduje się wiele miejsc z bogatą historią, ale dostęp do dokładniejszych informacji jest utrudniony. W informatorach turystycznych są opisane bardzo pobieżnie, a zgłębianie wiedzy wymaga dłuższych poszukiwań w książkach o tej tematyce oraz Internecie. Chcieliby, aby zadbano o te obiekty, ponieważ są pozostałymi śladami dziejów Szczecina.
Edis Anonima i Waldemar W. idą ulicą Batalionów Chłopskich. Jezdnią, co rusz przejeżdżały samochody osobowe. Powietrze było bardzo suche, słońce grzało, spaliny podwajały siłę z jaką upał dawał się we znaki. Weszli do sklepu na stacji benzynowej, aby kupić zimny napój. Po krótkim namyśle zdecydowali się na mrożoną herbatę o smaku cytryny. Mieli świadomość, że wycieczka może zająć sporo czasu, a przy panujących warunkach atmosferycznych bez picia może stać się uciążliwa. Wyszli z lokalu i zmierzają ku żółtemu szlakowi, w dalszym ciągu idąc przez Batalionów Chłopskich.
Fotografia: Waldemar Wasilewski.
Drzewka
Z Batalionów Chłopskich weszli w boczną uliczkę, Grabową. Po przejściu pod wiaduktem kolejowym ich oczom ukazał się żółty szlak Puszczy Bukowej. Pokryte zielenią drzewa i krzewy rzucały cień, co sprawiało, że upał stawał się coraz bardziej znośny dla dwójki młodych ludzi. Śpiew ptaków umilał im wędrówkę.
Kilka metrów dalej dziewczyna i chłopak zeszli ze szlaku. Poszli w prawo. Ścieżka była niewielka, porośnięta zieloną trawą. Po jednej stronie rozciągała się polana, która graniczyła z lasem. Po drugiej znajdowały się drzewa, krzewy oraz rozmaite rośliny. Za tym terenem były tory kolejowe. Właśnie przejeżdżał pociąg.
Waldemar W. rozpakował sadzonki i metalową łyżką wykopał dołek w ziemi. Zasadził ją. W tym samym czasie Edis Anonima wykonała 3 fotografie tej czynności. Uczyniła to na prośbę towarzysza. Wszystko przebiegało w miarę sprawnie. Następnie dziewczyna zaczęła powtarzać czynność kolegi, aby zasadzić drugie drzewko. Grunt był bardzo twardy. W trakcie kopania postanowiła nalać w to miejsce mrożonej herbaty. Nie miała do dyspozycji innego płynu, a ułatwiła sobie w ten sposób pracę. Dzięki temu, że ziemia była mokra, cała czynność przebiegała sprawniej. Jedyną niewygodę stanowiły owady lgnące do słodkiego. Waldemar W. również wykonał kilka zdjęć. Oboje stwierdzili, że za rok przyjdą w to samo miejsce zobaczyć drzewa.
Ruszyli w dalszą drogę. Podążali dosyć wąską ścieżką. Po bokach rosła wysoka trawa, pokrzywy i wiele innych roślin. Po niedługim marszu znaleźli się u wejścia na teren zalesiony.
Na około
Dotarli do wiaduktu kolejki fabrycznej, która niegdyś służyła do wywożenia urobku do cementowni. Wejście do kopalni znajdowało się nieopodal, w wąwozie. Z punktu, w który się znajdowali najszybszą drogą do niego było zejście po stromej skarpie. Waldemar W. był gotowy to zrobić. Jednak Edis Anonima zdawała sobie sprawę, że to nie na jej siły. Zaczęli się sprzeczać. Chłopak próbował ją przekonać, ale nie odniósł zamierzonego skutku. Dziewczyna pytała o inną drogę. Argumentowała: „Ta skarpa jest prawie pionowa, a poza tym kiedyś, jak szliśmy do kopalni, nie trzeba było po niej schodzić.” W końcu młodzieniec przystał na jej warunki. Nie krył niezadowolenia.
Wrócili na żółty szlak ta samą drogą. Napięta atmosfera wywołana wcześniejszym konfliktem zelżała. Kierowali się teraz w stronę groty Goeringa, do której prowadzi ulica Grabowa.
Grota
Zatrzymali się przed grotą. Było tutaj pusto. Wcześniej miejsce to funkcjonowało, jako lokal gastronomiczny. Po raz kolejny w swej historii Grota Toepffera opustoszała.
Miejsce, w którym się znajdowali powstało z inicjatywy Gustawa Adolfa Toepffera – postanowił założyć park. Postawił łuk mierzący 40 metrów w 1880 roku. Osiem lat później jego syn, Albert Eduard Toepffer wybudował sztuczną grotę – na wzór naturalnych jaskiń gór wapiennych. Dzieło to utworzył na cześć swojego ojca. Natomiast powstanie cieńszego łuku, który można oglądać do dziś datuje się na 1889 rok. Nad grotą znajdował się niegdyś zadaszony parkiet, gdzie pod koniec XIX wieku odbywały się festyny muzyczne i taneczne.
W 1944 (podczas nalotów alianckich) w okolicach jeziora Szmaragdowego ukrywali się nazistowscy dygnitarze. Dlatego właśnie budowla nazywana jest Grotą Goeringa.
Po 1945 przez kilka lat to miejsce było puste. Następnie przechowywano tam marmurową rzeźbę Mojżesza. Grota prosperowała również, jako dyskoteka. Po raz kolejny opustoszała w 2007. Dopiero trzy lata później została odrestaurowana i służyła mieszkańcom Szczecina i nie tylko.
Edis Anonima i Waldemar W. widzieli również dwa pomniki, które powstały w 1912 roku z okazji pięćdziesięciolecia cementowni „Stern”. Po krótkim postoju ruszyli w dalsza drogę.
Kopalnia pełna krwiopijczyń
Podążali ścieżką. Wokół nich rozciągał się gęsty las. Po jej prawej stronie zobaczyli leżący na trawie konar drzewa. Ruszyli w tym kierunku. Tunel, który stanowił kiedyś wejście do kopalni kredy widzieli już z daleka. Teren był bardzo podmokły. W niektórych miejscach niemożliwe było zatrzymanie się, a przez kilkumetrowy odcinek musieli iść znajdującym się na uboczu, niskim pagórkiem.
Fotografia: Waldemar Wasilewski.
Wapienie wydobywano od 1862 roku do 15 sierpnia 1924, wtedy wyrobisko kopalniane kredy zostało zalane. W ten sposób powstało jezioro Szmaragdowe.
W tunelu panowała ciemność, choć nie był długi. Wędrowcy z łatwością dostrzegli wyjście. Zauważyli miejsce na na ognisko starannie uszykowane ze średniej wielkości kamieni. Obok, przy ścianie leżał drewniany kij. Co kilka metrów po bokach widoczne były niewielkie wnęki. Ścianę wykonano z głazów, natomiast sklepienie z czerwonej cegły. W środku nie można było dostrzec metra sześciennego powietrza bez komarów. Ich obecność bardzo utrudniała wykonywanie zdjęć, zwłaszcza gdy siadały na rękach akurat w tym momencie.
Fotografia: Waldemar Wasilewski.
Gdy wyszli z tunelu ich oczom ukazał się wąwóz, który nie dawno oglądali z góry. W jego obrzeża wtopione były murowane ściany. Na ziemi widniały ślady dzików. Zrezygnowali z dotarcia do kolejki fabrycznej, ponieważ tuż przed nią leżało powalone drzewo uniemożliwiające przejście.
Waldemar W. i Edis Anonima ruszyli w drogę powrotną do miasta. Szli tą samą trasą, którą przyszli. Około godziny 20 wyszli z Puszczy Bukowej.

Edis Anonima

Komentarze