Wieża Samobójców

Opowiadanie z cyklu Historie zmyślone prozą przedstawione.


Ilustracja: Edis Anonima.
Słońce oświetla swymi promieniami Zielone wzgórze oraz budowlę, którą zaprojektował Wilhelm Kreis - laureat konkursu na projekt architektoniczny jednej z 237 wież Ottona von Bismarcka, zorganizowanego w 1910. roku. Uroczyste otwarcie obiektu odbyło się 21. sierpnia 1921. Teraz szczecińskie dzieło mierzące 25 metrów, wzorowane na grobowcach Teodoryka w Rawennie i Cecylii z Metelli w Rzymie, czasy swojej świetności ma już za sobą. Metalowa tablica nad wejściem głosi Obiekt w ruinie. Wejście grozi niebezpieczeństwem. Wstęp wzbroniony! Od czasu do czasu przychodzą tutaj spacerowicze, młodzież i dorośli szukający mniej uczęszczanego miejsca na spożycie alkoholu lub innych używek, ciekawscy zafascynowani historią wieży i okolicznych podziemnych korytarzy, chuligani, przestępcy, a także policjanci. Najczęściej spotykani są w tym miejscu niemi świadkowie.
Spaceruję, jak co dzień. Dawno niekoszona trawa sięga mi do pasa. Nagle szum drzew i śpiew ptaków zagłuszył krzyk dziewczyny. Szatynka o niebieskich oczach oraz szczupłej figurze stała oparta o szary mur wieży, trzęsąc się z przerażenia. Umięśniony, wysoki, łysy mężczyzna ubrany w niebieskie dżinsy, białą koszulkę, glany, uderzył zaciśniętą pięścią w nos chłopaka stojącego obok. Brunet upadł na ziemię, brudząc swoje granatowe, dresowe spodnie oraz bluzę. Niewiasta chciała pomóc mu wstać, ale napastnik drugą ręką złapał ją za szyję, podduszając.
Ilustracja: Edis Anonima.
- Wynoś się stąd - powiedział, patrząc z pogardą na podnoszącego się i zakrywającego twarz młodzieńca. Ten popatrzył najpierw na oprawcę, potem w zalaną łzami buzię dziewczyny. Po chwili odwrócił się, pobiegł ścieżką wysypaną piaskiem w tak wielkim pośpiechu, że parokrotnie potknął się o własne nogi. Mam nadzieję, iż biegnie po pomoc. Zanim dotarł do zabudowań Gocławia, zaliczył kilka bliskich spotkań z leśną drogą. Widziałam jak wstrętny osiłek brutalnie gwałci dziewczynę, która miała może z osiemnaście lat. Jej krzyk i płacz niósł się po okolicy. Usiłowała się bronić, uderzając go pięściami, łokciami, kopała, wyrywała się z uścisku. Przy każdej próbie łamał jedną kończynę. Na koniec zapiął rozporek, a następnie bił ją i dawał kopniaki, aż głos ucichł. Odszedł.
Obok martwego, pokrytego siniakami, zakrwawionego ciała, ubranego w kawałki szmat, które były wcześniej czarnymi spodniami oraz kurtką, leżała torebka. Jej zawartość się wysypała. Zwróciłam uwagę na fotografię z napisem Mój książę z bajki. Uśmiechał się z niej sprinter potykający się dziś o swoje nogi. Nie wrócił.
Po dwóch godzinach policjanci patrolujący okolicę powiadomili centralę o tym, że obok wieży znajduje się ciało. Przybyło jeszcze kilku funkcjonariuszy, prokurator, patolodzy. Po trzech kwadransach Zielone Wzgórze opustoszało.
Następnego dnia starsza kobieta z psem przechodziła obok wieży. Z torebki wypadł jej egzemplarz Kuriera Szczecińskiego. Nagłówek na pierwszej stronie brzmiał: Dziewczyna zamordowana na Gocławiu. Pod spodem widniało zdjęcie mężczyzny w podeszłym wieku.
Gdy czytałam artykuł podszedł do mnie chłopak, którego wczoraj widziałam. Popatrzyłam na niego. Miał tak samo przestraszoną minę.
- Dlaczego ja nadal żyję? Zeszłej nocy skoczyłem z Wieży Bismarcka - powiedział, wskazując dłonią na kamienną budowlę. Sprinter miał w oczach łzy.
- Jesteś tak żałosny, że nie wiem, czy się śmiać, czy płakać - mówiąc to podeszłam do metalowej barierki obok zaniedbanego zabytku. Na zboczu wzgórza, pomiędzy drzewami faktycznie leżało jego pokiereszowane ciało.
- Tak ci bardziej do twarzy - dodałam po chwili. Nie potrafiłam mu współczuć.
- Dlaczego jesteś taka okrutna?! Dlaczego jestem w dwóch miejscach na raz?! W nocy zostawiłem list pożegnalny rodzicom. Próbowałem sobie podciąć żyły widelcem, żyletka za bardzo mnie przerażała... Nie udało się, więc przyszedłem tutaj, wspiąłem się na wieżę, chociaż nogi miałem jak z waty i skoczyłem. Nie mogłem znieść myśli,że moja ukochana nie żyje. Bałem się... mam lęk wysokości, ale zebrałem się na odwagę i zrobiłem to, aby męki zakończyć... - opowiadał.
- Pizda za życia, pizda po śmierci. W swoim łzawym liściku chociaż napisałeś, kto jest prawdziwym mordercą? - zapytałam ironicznym tonem.
- Nie... opisałem swoją traumę, wczorajsze wydarzenia. Z resztą nie wiedziałem, jak ten facet się nazywa, a był zbyt przerażający, żeby go opisywać! Dlaczego jesteś taka okrutna?! Ty mnie nie rozumiesz! - krzyczał z żalem w głosie. 
Ilustracja: Edis Anonima.
- To nie ja jestem okrutna, tylko życie. Szkoda, że twoja dziewczyna zawiodła się na swoim księciu z bajki. Nie szukaj u mnie litości, bo jej nie znajdziesz. Przypominasz mi mojego byłego. Jego tchórzliwości też nikt nie rozumiał. Kiedy jakiś obleśny pijak zaczął mnie gwałcić podczas zabawy w klubie, również uciekł. Po godzinie wrócił ze swoją starszą siostrą i jej chłopakiem. Było już za późno, ale dopilnowałam, by zboczeniec trafił za kratki. Niepotrzebnie zabiłam się później, szkoda... Chciałam zostać dziennikarką. Teraz pozostaje mi tylko pisanie tekstów w swoim dzienniku, których nikt nie przeczyta, ponieważ są martwe tak samo jak ja. A ty dla świata zostaniesz chłopakiem, co dostał w nos, a następnie uciekł przed przerażającym dziadkiem z Alzheimerem. W ten sposób pozwoliłeś, aby facet, któremu już pewnie nie staje, zgwałcił twoją dziewczynę. Gratulacje - odwróciłam się, ruszyłam w kierunku lasu.
- A kiedy pójdę do Nieba?! Czekaj! - zawołał.
- Wieża Samobójców i okolice Zielonego Wzgórza są od dzisiaj twoim Niebem, Piekłem, Czyśćcem, zaświatami, Hadesem i, czym tylko zapragniesz. Witaj w gronie niemych świadków. Masz przed sobą całą wieczność. Rozgość się - zakończyłam rozmowę.

24.07.2014. r.
Edis Anonima


Komentarze