Bajka z gwoździami do happy endu
Cykl: Historie zmyślone prozą przedstawione
Ilustracja: Waldemar Wasilewski. |
Ona
wszystkie kolorowe pragnienia zamykała za kratami milczenia razem z
szarymi demonami z dziejów dawnych oraz obecnych, sądząc, że to
nieodpowiednia chwila na ich oswobodzenie. Natomiast On początkowo
podejmował próby przepiłowania metalowych prętów z ciszy, jednak
narzędzia okazywały się zbyt tępe. Po dłuższym czasie próbował
coraz rzadziej, więc oboje coraz równomierniej wbijali kolejne
gwoździe.
Pewnego
dnia – z pozoru niewiele różniącego się od innych – siedzieli
obok siebie. Na kilka sekund ich spojrzenia się spotkały,
a Ona poznała błękitny blask jego oczu. To był jeden z tych momentów, kiedy nie uginała się pod ciężarem betonowych płyt bezgłosu. Tę chwilę jednak szybko pochłonął pędzący czas, więc nie zdążyła wyciągnąć żadnego ćwieka.
a Ona poznała błękitny blask jego oczu. To był jeden z tych momentów, kiedy nie uginała się pod ciężarem betonowych płyt bezgłosu. Tę chwilę jednak szybko pochłonął pędzący czas, więc nie zdążyła wyciągnąć żadnego ćwieka.
To już prawie koniec, więc czas przejść do wyczekiwanego happy
endu. Nastał dzień, kiedy Ona dźwiękiem swojego głosu przełamała
kratę milczenia. W odpowiedzi usłyszała Jego kroki oddalające się
w głąb betonowej dżungli . Zniknęły łącząca ich cisza oraz
dźwięk w blasku błękitnych oczu, a także wspólna pogoń za
brzękami, szelestami. Oboje w swoich częściach szarej aglomeracji
– jak, to zależy od punktu widzenia, ale opowiadam bajkę, więc
nie mogłoby się obyć bez tego sformułowania – długo i
szczęśliwie.
Edis Anonima
07.12.2015
Komentarze
Prześlij komentarz