Spotkanie z Kossakami

Cykl: Blogowe spotkania literackie


Chciałabym Was zaprosić na kolejne „Blogowe spotkanie literackie” z literaturą faktu. Będzie kilka słów o książce „Kossakowie. Biały mazur” Joanny Jurgały-Jureczki. Dostałam ją w prezencie od samej autorki i miło wspominam tę lekturę. Dzieło to zostało wydane przez Zysk i S-ka Wydawnictwo.
            Zanim zajmiemy się książką, jak zawsze zacznę od kilku słów o autorce. Joanna Jurgała-Jureczka jest historykiem literatury, pisarką i biografką. Ma na koncie takie publikacje jak „Tajemnice prowincji” i „Siedem spódnic Alicji”. Od prawie dwudziestu pięciu lat pisze o rodzinie Kossaków. Wśród jej dzieł warte uwagi są takie książki jak „Zofia Kossak. Opowieść biograficzna”, czy „Kobiety Kossaków”. Była dziennikarką oraz kierowniczką Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej w Górkach Wielkich.
            Teraz przejdźmy do książki „Kossakowie. Biały mazur”. Choć to literatura faktu, muszę przyznać, że czyta się to dzieło bardzo lekko i szybko. Aż żal, że książka już mi się skończyła. Opowiada oczywiście o rodzinie Kossaków. Nie pierwszy raz spotykam się z literaturą faktu dotyczącą tej rodziny. Mam już za sobą lekturę książek Rafała Podrazy, który pisał o Magdalenie Samozwaniec i Wojciechu Kossaku. Ta  jest nieco inna, niż dotychczas czytane przeze mnie o Kossakach. Pozwala ukształtować ogólny obraz tej rodziny pełen ciekawych szczegółów z życia jej członków.
           
Mowa tutaj o synach  słynnego malarza, Juliusza Kossaka, którzy byli braćmi bliźniakami: Tadeusz i Wojciech Kossakowie. Ożenili się z kuzynkami Kisielnickimi. Tadeusz i Anna byli rodzicami pisarki, Zofii Kossak-Szczuckiej-Szatkowskiej. Z kolei Wojciech i Maria, to rodzice malarza, Jerzego Kossaka, poetki, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i satyryczki, Magdaleny Samozwaniec. Stworzyli dwa domy. Pierwszy znajdował się w Górkach Wielkich, a drugi w Krakowie. Pomimo bliskiego pokrewieństwa zarówno ojców, jak i matek, różniły się od siebie. Autorka opisuje czytelnikowi wielu członków rodziny Kossaków, porusza sprawy osobiste i zawodowe. Dowiadujemy się sprawach sercowych członków tej rodziny, które były nieco skomplikowane (zdarzały się nawet romanse). Nazwałabym tę książkę historią rodziny od jej początków. Autorka pozwala sobie też na osobiste refleksje. Dzieli się z czytelnikami, jak poznała i pożegnała córkę Zofii Kossak, opowiadała o tym, jak szukała informacji i swoich rozmowach z Rafałem Podrazą.
            „Kossakowie. Biały mazur” jest podzielony na trzy części. Zapomniałabym wspomnieć, na początku mamy krótki rozdział wprowadzający w historię rodziny Kossaków. Potem są już wcześniej wspomniane trzy części: „Życie jak rzeka”, „Piórka w rękawie” i „Trzeci Kossak”. Te części są również podzielone na rozdziały, co sprawia, że książka jest przejrzysta i dobrze się ją czyta. Bardzo mi się podoba to, że autorka nie idealizuje swoich bohaterów, nie buduje im pomników. Prezentuje ich zarówno z zaletami, jak i wadami. Dzięki temu mamy naturalny, literacki portret rodziny Kossaków. Bardzo mi się ta książka podobała. Czytając, przeżywałam ich losy bardzo mocno. Jak pisze autorka „Biały mazur – ostatni taniec – a po nim już tylko wspomnienia. Ale przecież warto było tańczyć do utraty tchu. (…)”. Przyznaję, że warto było tańczyć i przeczytać tę książkę.

Komentarze