O tomie „Złamać skrzydło motyla…”

Cykl: Blogowe spotkania literackie


Jesień nie odpuszcza, za oknem jest coraz chłodniej, a to dobry pretekst do zaszycia się w domu z ciekawą książką. Ostatnim razem pisałam o zbiorze przypowiastek i abordaży Krystyny Rodzewicz pod tytułem Europo… Europa!. Dzisiaj zajrzymy do tomu poezji Danuty-Romany Słowik Złamać skrzydło motyla…, który został wydany w ramach serii: akcent w 2017 roku. Przypomnę tylko, że redaktorką serii: akcent jest Róża Czerniawska-Karcz.
            Tradycyjnie zacznę od kilku słów o autorce. Danuta-Romana Słowik jest szczecinianką, choć urodziła się w Międzyzdrojach. Pisze wiersze, opowiadania i felietony oraz maluje farbami olejnymi, rysuje piórkiem i węglem. Ma na koncie łącznie cztery książki. Są to dwa tomy poezji: Europa bez granic, Złamać skrzydło motyla… oraz dwa dzieła prozatorskie: Tułacze losy i Rozmowa… z jednej nocy.
            Teraz zajrzyjmy do tomiku Złamać skrzydło motyla. Książka podzielona jest na pięć rozdziałów. Pierwszy z nich nosi tytuł Być zawsze w podróży… Warto tutaj wspomnieć, że podróże są bardzo bliskie autorce, bo robi to bardzo często. Wracając do tomiku, moją uwagę zwrócił drugi wiersz w tym zbiorze zatytułowany Miasto. Wydaje się, że liryczna bohaterka będąc cały czas w podróży, tęskni za swoim miejscem na Ziemi, które mogłaby nazwać domem. Mówi: Przygarnij mnie miasto/ Sercem płaczę/ ciepła twojego spragniona/ błądząc po świecie szukałam końca/ kresu na swoje życie tułacze/ (…). Dalej wyruszamy w podróż liryczną pełną zapachu lawendy, snów (…) o pięknie bez skazy (…), które przez nagły poryw wiatru (…) Rozprysły (…). Rozdział kończy wiersz pod tytułem Obraz, w którym jest Lazur nieba/ Jak pędzlem przeciągnięty// Mewa biała/ Odcina od horyzontu/ Kolor wody// A piasek -/ Złotą ochrą przyprószony/ Z okolicznych wzgórz…// (…). I tak lirycznym krokiem przechodzimy do kolejnego, który nazywa się Podglądając figlarną naturę…, gdzie w promieniach słońca pojawiają się motyle, które jeszcze nie mają złamanych skrzydeł. Na uwagę zasługuje Ptasi erotyk, a po nim znajdziemy już w tytułach kwiaty: Fiałki, Żonkil i Róża. Następny rozdział, to Próbując dać… i ocalić życie…, w którym pierwszy wiersz traktuje o macierzyństwie i rodzącym się życiu. Później przysiadamy na chwilę na ławeczce razem z liryczną bohaterką utworu Wierzba płacząca, by na koniec znaleźć pocieszenie u Anioła, którego (…) troska/ osuszy twe łzy. Tutaj już wiadomo, dlaczego taki, a nie inny tytuł rozdziału – w końcu nie sztuką jest tylko dać życie, ale też je utrzymać, a do tego potrzebna jest miłość, opiekuńczość i troska. Czwarty rozdział nazwany został Chwytając umykającą chwilę…, a w nim autorka chwyta chwile najpierw w haiku. I tutaj też pojawia się motyl: Łąka pachnąca/ I motyle wciąż tańczą -/ Zapach miłości. W tej samej części tomiku pojawiają się też limeryki, w których znajdziemy takie miejsca, jak Palatynat, Międzyzdroje, czy Szczecin. O motylach już zdążyłam wspomnieć  i zrobiłam to celowo, bo pojawiają się w różnych wierszach Danuty-Romany Słowik – przynajmniej z tego tomu, ale do tej pory motyle nie miały złamanych skrzydeł. Dalej zostaniemy przy nich i zajrzymy do rozdziału Złamane skrzydło motyla…. Dlaczego motyl ma złamane skrzydło? Czytając ten rozdział, odniosłam wrażenie, że to wojny i konflikty zbrojne na świecie dawne i teraźniejsze, które tak mocno dotykają bohaterkę liryczną, sprawiają, że to skrzydło zostaje złamane. Tak kończy się tom wierszy Danuty-Romany Słowik.
            Tom poezji Złamać skrzydło motyla… bardzo mi się podobał, choć nie kończy się optymistycznie. Z czystym sumieniem mogę go polecić. Życzę miłej lektury. 

Komentarze