Poezja sercem nakreślona

Poezja sercem nakreślona

 Cykl: Blogowe spotkania literackie


Dzisiaj chciałabym Was zaprosić na nieco dłuższe Blogowe spotkanie literackie i opowiedzieć o moich wrażeniach po lekturze tomu poezji Barbary Teresy Dominiczak pod tytułem Uczuć mych szaleństwo. Książka ta została wydana w ramach serii Noc Poetów w 2018 roku. Dlaczego zdecydowałam się Wam ją zaproponować? Myślę, że jest na tyle uniwersalna, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Jednak zacznijmy od początku. Najpierw przedstawię poetkę.

            Barbara Teresa Dominiczak jest poetką, publicystką i polonistką. Urodziła się w Pacanowie. Ukończyła I Liceum Ogólnokształcące w Szczecinie. Studiowała polonistykę na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Również ukończyła podyplomowo historię sztuki na Uniwersytecie Szczecińskim. Uczyła języka polskiego w Zespole Szkół Samochodowych i szkołach ogólnokształcących Szczecina. Organizowała spotkania z ludźmi kultury: pisarzami, dziennikarzami, aktorami i artystami. Do szczecińskiego oddziału Związku Literatów Polskich należy od 1995 roku. Ma na koncie następujące tomy wierszy: Ocean mojego wnętrza, Momento, Fascynacja – wiersze o sztuce, Mój lad i twoje oceany – wiersze marynistyczne, Przemijanie, Szkoła, Różaniec z łez – wiersze o tragedii Rodzin Katyńskich, Poezją most buduję, Duszy uroczysko.

            Krótko przedstawiłam autorkę, a teraz porozmawiajmy o jej utworach z tomu Uczuć mych szaleństwo. Przyjrzyjmy się najpierw tytułowi. Już on zapowiada, że utwory będą buzowały emanowały uczuciami i emocjami. Szaleństwem często nazywa zachowania wykraczające poza przyjęte normy i zwyczaje. Uczucia mogą wykraczać poza powszechnie przyjęte normy, ponieważ w tych najbardziej impulsywnych momentach dominuje przecież serce i emocje związane z uczuciami. Szaleją one wtedy, jak tajfun. Tyczy się to wielu rodzajów miłości. Jednak my razem z autorką skupimy się na jednym, które w tym zbiorze dominuje. Mianowicie na uczuciu łączącym dwoje ludzi.

            Tom wierszy Barbary Teresy Dominiczak podzielony jest na dwie części. Pierwsza z nich, to Szczecińskie pejzaże. Bohaterka liryczna zabiera nas w miejsca, które w jakiś sposób są jej bliskie. Zwiedzamy Wały Chrobrego, Pogodno i nie tylko. Towarzyszy temu gonitwa myśli, które dopełniają wspomnienia tych miejsc. Druga część, to Może mi się śni… ło. Ona jest z kolei podzielona na dwanaście rozdziałów. Ten podział przywołuje mi ilość miesięcy w roku, zwłaszcza że ostatni jest nieco wigilijny – zupełnie, jak w kalendarzu. Ale wróćmy do początku. Nazwa tej części może się kojarzyć z zanikającymi wspomnieniami lub brakiem wiary, że było, czy jest tak, a nie inaczej. A może było zbyt pięknie? A może na odwrót? Patrzenie przez pryzmat serca jest przepiękne, jednak otwarcie się na tego rodzaju doznanie wymaga od człowieka odwagi. Narażamy się w ten sposób nie tylko na szczęście, ale również nieszczęścia, które mogą być bolesne. Jednak czasem warto zaryzykować.

           


Przejdźmy teraz do rozdziałów, o których już wcześniej wspominałam. Zaczynamy delikatnie od przyjaźni, która – jak wiemy – jest rodzajem miłości. Tutaj też się otwieramy, słuchamy siebie wzajemnie, odganiamy smutki, śmiejemy się razem. Gdy już mamy pewną ostoję, możemy zacząć marzyć – tym samym przechodzimy do kolejnego rozdziału. Marzenia są bardzo ważne w naszym życiu. To dzięki nim budujemy nasz świat i przestrzeń. Marzymy nie tylko o tym, co chcemy osiągnąć, ale również o uczuciach. Pojawiają się tez rozłąki, podczas których towarzyszy nam tęsknota, lecz to znak, że coś czujemy do drugiej osoby. Mamy nadzieję na powrót tego człowieka i obcowanie z nim. Zaczynamy go poznawać, co wprawia nas w oczarowanie, zauroczenie, ale tylko to, co prawdziwe i trwałe przerodzi się w miłość. Gdy się układa towarzyszy nam szczęście. Myślimy o sobie nawzajem, gdy jesteśmy zarówno daleko, jak i blisko. Czas płynie, a my przemijamy, choć prawdziwa miłość nadal pozostaje żywa. Czasem pojawiają się rozterki, wątpliwości, ale szybko docieramy do odpowiedzi. I docieramy do ostatniego rozdziału W noc wigilijną.

            Treść tego tomu poezji można odczytywać dwojako. Mogą to być etapy relacji jednego człowieka z drugim na przestrzeni całego życia lub określonego okresu. Lub też same etapy życia. Nieprzypadkowa wydaje się liczba rozdziałów. W ciągu dwunastu miesięcy, czyli roku zmieniają się pory roku. Na początku mamy do czynienia z zimą, podczas której nieśmiało próbujemy rozgrzać relację, aby nie marzła. Później nastaje wiosna. Przyroda budzi się do życia, odzwierciedlając nasze uczucia i emocje. Latem wszystko się rozgrzewa i nabiera tempa. Z nieba leje się żar miłości. Odczuwamy ogromne szczęście i motyle w brzuchu. Myślimy też o sobie nawzajem. Jesienią wszystko wkracza w codzienność, która nieubłaganie biegnie do przodu, przemija. Pojawiają się rozterki i wątpliwości, na które szukamy odpowiedzi. I w końcu docieramy do grudnia i świąt Bożego Narodzenia, które pomimo chłodu zbliżają.

            W tomie Uczuć mych szaleństwo znajdziemy wiersze rymowane. Wydaje mi się ten zbiór bardzo osobisty i sercem nakreślony. Podmiot lirycznie barwnie opisuje nam piękne widoki barwnymi metaforami, które zachwycają. Przeczytałam go z przyjemnością i bardzo się cieszę, że poetka podzieliła się ze mną swoim światem zewnętrznym i wewnętrznym. Jak wspominałam na początku, ten tom poezji cechuje uniwersalność. Sądzę, że każdy będzie w stanie znaleźć w nim coś dla siebie. Wskazują na to chociażby wyszczególnione etapy życia lub relacji międzyludzkiej. Oczywiście zaznaczam, że jest to mój odbiór poezji. Może Wy znajdziecie w tych utworach coś więcej, albo zupełnie, co innego? Życzę miłej lektury.


Komentarze