Lekcje o motylach: Nowy ląd
Cykl: Historie zmyślone prozą przedstawione
Lekcje o motylach
Lekcja 1.
Nowy ląd
Matylda
siedziała pod szczecińskim pomnikiem Adama Mickiewicza, czytając
Poskromienie złośnicy
Williama Szekspira.
- Cześć, Piękna – powiedział
Bartek, podchodząc do dziewczyny.
- Hej, gdzie chciałbyś pójść? -
zapytała dziewczyna wkładając dzieło Szekspira do torebki.
- Nie wiem, właściwie to rzadko
wychodzę na ulicę, bo często nie mam z kim. Możemy zostać tutaj.
- odparł chłopak.
- Nie ma sprawy – odparła, opierając
się plecami o pomnik.
- Ty chyba lubisz książki? Coś nas
łączy, ja też uwielbiam literaturę – powiedział, chcąc zrobić
na niej dobre wrażenie. Usiadł obok niej.
-
Uwielbiam. A jakie należą do Twoich ulubionych? - spytała.
-
Najbardziej podobał mi się Pan
Tadeusz Adama
Sienkiewicza. Tadeusz i Helena tak bardzo się kochali, tak mocno,
jak ja w tobie jest zakochany – mówił Bartek.
-
Szczerze mówiąc, nie słyszałam o takiej książce, jak Pan
Tadeusz Adama
Sienkiewicza. To dzieło było napisane prozą, czy wierszem? Po za
tym ta miłość, o której mówisz musiała złamać serca Zosi,
Skrzetuskiemu, nie wspominając już o Bohunie – odpowiedziała z
ironią w głosie, patrząc na budynek Muzeum Narodowego w
Szczecinie. Słońce grzało niemiłosiernie, wyciągnęła butelkę
wody z torby.
-
Jak to nie słyszałaś? Przecież to się przerabia na języku
polskim. Pewnie nie uważałaś na lekcjach i to przecież epopeja
narodowa, nie ładnie. Przecież Zosia, Skrzetuski i Bohun są
bohaterami z Ogniem i
mieczem Henryka
Mickiewicza. A tyle w książkach siedzisz, musisz nadrobić
zaległości – wytknął jej, kręcąc głową z dezaprobatą.
- Naprawdę? Proszę, powiedz, że
żartujesz... Ja znam Pana Tadeusza Adama Mickiewicza, a
Ogniem i mieczem Henryka Sienkiewicza. Chyba ci się coś
pomyliło... - odparła i zaczęła pić wodę.
- To tobie musiało się pomylić.
Pasjonują mnie te książki, więc wiem, co mówię. Przyniosę ci
je na następne spotkanie i zobaczysz – uparcie trwał przy swoim.
- Już nie mogę się doczekać –
odpowiedziała, zakręcając butelkę – A ten pomnik, jak ci się
podoba? - dodała po chwili.
- Ujdzie. Architektura mnie jakoś
szczególnie nie fascynuje. Po za literaturą pasji nie mam żadnych.
A ty, co lubisz robić? - spytał, obejmując Matyldę.
- Czytać książki, chodzić do kina,
teatru, muzeów, galerii sztuki, na koncerty, podróżować i
poznawać nowe miejsca, pisać. Od czasu do czasu
hobbystycznie zajmuję się łucznictwem, fotografią – opowiadała.
- Fajna jesteś, już zanim cię poznałem
podobałaś mi się ze zdjęcia. A jaki powinien być twój wymarzony
chłopak? Powinien mieć zainteresowania takie same, jak ty masz, czy
może mieć inne? - powiedział, przyglądając się dziewczynie.
- To zamiast się ze mną spotykać,
mogłeś sobie wydrukować moje zdjęcie i na ścianie powiesić. Mój
wymarzony chłopak powinien być sobą. Asertywność też by nie
zaszkodziła – powiedziała z nutą złośliwości w głosie.
- Hehe, mądrala – zaśmiał się
Bartek - A jak rozstajesz się z chłopakiem, to jest smutno, czy
wesoło? - dodał kolejne pytanie.
- To zależy... A jak myślisz?
- Ciebie pytam. Jesteś bardzo ciekawą
dziewczyną i jestem ciekaw. A chcesz mieć dzieci? - zmienił temat.
- Nie – odpowiedziała.
- Dlaczego? A kiedy będziesz chciała
mieć? - kontynuował.
- To moja sprawa. Nie wiem.
- A co lubisz robić w łóżku
mężczyzną?
- Jak zmienisz się w prawdziwego
mężczyznę, to może kiedyś ci pokażę.
- Dlaczego? Przecież jestem mężczyzną
– oburzył się.
- Ktoś, kogo znam mawiał że na
pieszczoty trzeba sobie zasłużyć i w sumie się z nim zgadzam.
Może ty się pochwalisz, co zwykle robisz w łóżku? - odbiła
piłeczkę Matylda.
- Seksu nie uprawiam, bo nie mam z kim.
Kiedyś robiłem to z dziewczyną. Doszedłem w ciągu pięciu minut.
Ale potrafię długo walić konia, przez sześć godzin, a nawet raz
udało mi się to robić przez osiem godzin - pochwalił się.
- Gratuluję rekordu – odparła,
spoglądając w niebo. Słońce zasłoniły ciemne chmury, na twarz
dziewczyny spadały pierwsze krople deszczu. Niebo przecięła
błyskawica. Grzmot rozległ się po chwili. Matylda gwałtownie
wstała. Potem kolejny błysk i huk.
- Pogoda się psuje, ale nic nie szkodzi.
Mam dla ciebie niespodziankę. Ta randka będzie dla ciebie
niezapomniana – oświadczył, podnosząc się z ziemi. Wziął ją
pod rękę i ruszył w kierunku Placu Rodła.
- Mam nadzieję, że ta niespodzianka
będzie miała miejsce w jakimś budynku – powiedziała, co jakiś
czas zerkając w niebo i na drzewa rosnące w Parku Żeromskiego.
Odstępy czasowe pomiędzy błyskami, a grzmotami stawały się coraz
krótsze.
- Idziemy do Galaxy. Burzy się boisz?
Przy każdym huku prawie podskakujesz – zauważył, gdy szli obok
placu zabaw dla dzieci.
- Tylko trochę. Moglibyśmy się
pospieszyć? Idziesz strasznie wolno – zniecierpliwiła się.
- Na pewno tylko trochę? Wydaje mi się,
że jednak trochę bardziej – odpowiedział rozbawiony. Stali
właśnie przed przejściem dla pieszych naprzeciwko budynku ZUS-u.
Piorun uderzył w Radisson z hukiem kilka razy głośniejszym, niż
poprzednie. Matylda krzyknęła, chwytając Bartka mocno za rękę.
- Może i tak, ale chciałabym się już
znaleźć w budynku - powiedziała, ciągnąc chłopaka do przodu,
gdy tylko zapaliło się zielone światło.
Dziesięć minut później znajdowali
się w Galaxy na pierwszym piętrze przed sklepem Real. Weszli
do niego z metalowym wózkiem. Na jednej z półek wyłożone były
lektury szkolne. Matylda zauważyła powieść epistolarną pod
tytułem Cierpienia młodego Wertera, którą napisał Johann
Wolfgang Goethe.
- Zamierzasz robić zakupy do domu? -
spytała lekko zdezorientowana Matylda.
- Zobaczysz. To niespodzianka –
odpowiedział Bartek, idąc w kierunku półek z artykułami
spożywczymi. Wkładał do wózka dziesięć bułek, serki
czekoladowe i waniliowe, paczki popcornu, prażynek, chipsów,
słonych orzeszków, paluszków, czekolady, batoniki, karton soku
pomarańczowego, cztery browary. Z całym wyposażeniem ruszył do
kasy, nie zapomniał też o dwóch reklamówkach.
Po zapłaceniu za zakupy i zapakowaniu
ich zaprowadził Matyldę na parking. Postawił torby pod ścianą
przy wejściu. Zdjął ortalionową bluzę i rozłożył ją obok na
ziemi, po czym rozsiadł się na niej.
- Siądziesz obok mnie? - zapytał,
patrząc na dziewczynę, która dalej stała. Nieopodal stała grupka
osób palących papierosy. Inni klienci wchodzili na parkin,
wychodzili z niego. Za metalową barierką widać było ciemnoszare
niebo, które przecinały pioruny. W końcu usiadła. Chłodne
powietrze i zapach deszczu wpadały na parking, mieszając się z
papierosową wonią.
- To jest ta niespodzianka? - spytała
niepewnie Matylda.
- Tak, romantyczna kolacja. Napijesz się?
- zaproponował, podając jej puszkę z piwem.
- Eeee... Nie, dziękuję, rzadko piję
alkohol – odmówiła zmieszana.
- Jak chcesz, to sok będzie dla ciebie –
wzruszył ramionami, otworzył puszkę i sam się napił. Zdjął
czapkę z daszkiem i niedbale odłożył położył ją przed sobą –
Jak ci się podoba? - dodał.
- Unikalna ta randka. Faktycznie, na
takiej jeszcze nie byłam... - odpowiedziała.
- Kochanie, patrz. Tam siedzi chyba
biedna, albo bezdomna młodzież. Misiaczku, zostało nam trochę
drobnych, wrzuć im do czapki. Trzeba pomagać ludziom, a nie
przechodzić obojętnie obok potrzebujących. Każdego z nas może
spotkać taka tragedia – zwróciła uwagę kobieta w średnim wieku
mężczyźnie, z którym szła pod rękę. Ten popatrzył na nich, po
czym pochylił się, aby włożyć pieniądze do czapki z daszkiem.
- Nie trzeba, to pomyłka... Nam głód
nie doskwiera, mieszkać też mamy gdzie. Niech pan zatrzyma te
pieniądze, albo da ludziom, którzy naprawdę ich potrzebują –
zwróciła się do darczyńcy, zabierając nakrycie głowy Bartka.
- Rozumiem – odpowiedział i odszedł.
- Trzeba było się nie odzywać. Jestem
trochę spłukany po tych zakupach, a tak może mógłbym cię
później jeszcze zabrać na kawę – wyraził swoje pretensje
chłopak.
- Jeśli chcesz, ja mogę ci postawić
kawę – zaproponowała.
- Pozwalając ci płacić za kawę, nie
zachowałbym się wtedy jak dżentelmen – sprzeciwił się.
- Serio? Mam inne zdanie na ten temat.
Może pójdziemy teraz na kawę? - zaproponowała.
- A romantyczna kolacja? Jeszcze nawet
nie zaczęliśmy jeść. Nie podoba ci się? Wiedziałem...
- Ale... - próbowała wtrącić Matylda.
- Nikt mnie nie kocha. Ludzie mnie nie
rozumieją i się na mnie dziwnie patrzą. Są tacy zamknięci na
moją barwną osobowość. Źle się czuję na tym świecie. Nawet ty
mnie nie rozumiesz. Jestem taki samotny w swojej unikalności. Kiedyś
chciałem zostać marynarzem, ale miałem trudne dzieciństwo, a na
Akademii Morskiej wykładowcy zazdrościli mi mojego nieokiełznanego
intelektu i nie zaliczyłem pierwszego semestru. Tak oto moje
marzenie zostało skazane na nieuniknioną klęskę – opowiadał.
- Chyba trochę przesadzasz. A nie
próbowałeś jeszcze raz? Skoro to było twoje marzenie, to chyba
warto było o nie zawalczyć. Dla chcącego nic trudnego –
stwierdziła.
- Łatwo ci mówić, ty się wychowywałaś
w lepszych warunkach. Nie zrozumiesz mnie. Twój zaledwie przeciętny
umysł nie jest w stanie pojąć moich problemów – odparł dumnie.
- Może to dlatego, że mój zaledwie
przeciętny umysł jest zazwyczaj zajęty szukaniem rozwiązań
problemów, a nie poszukiwaniem wymówek – odpowiedziała, mając
nadzieję, że chłopak przestanie się użalać nad sobą.
- Nie będę z tobą o tym dyskutował,
ty mnie nie zrozumiesz. Ale i tak mi się podobasz, czujesz już przy
mnie motyle w brzuchu? - powiedział Matyldzie do ucha, obejmując ja jedną ręką mocno, co uniemożliwiło jej ruch lub przesunięcie się. Drugą dłonią już o wiele delikatniej dotknął policzka i przekierował twarz dziewczyny w swoją stronę, a następnie nachylił się, żeby ją pocałować. Z ust Barka już wypełzł język, ale ona szybko odwróciła się w przeciwnym kierunku, mówiąc:
- Znamy się od trzech dni, zwolnij.
- Znamy się od trzech dni, zwolnij.
Wkrótce ciąg dalszy:
Lekcja 2.: Gospodarowanie terenem i strategia obrony przed najeźdźcami.
Lekcja 3.: Migracja
Komentarze
Prześlij komentarz