Opowieści w opowieści - "Pod Krzyżem Południa" W. B. Jasińskiego

Dwa dni temu w ramach Blogowego spotkania literackiego prezentowałam książkę pod tytułem Dziewczyna z pociągu (Paula Hawkins). Dziś również będzie proza, ale polskiego autora, Wojciecha Jasińskiego. Powieść marynistyczna Pod Krzyżem Południa została wydana w 2013 roku w ramach serii: akcent (Związek Literatów Polskich Oddział w Szczecinie). Ilustrował ją sam autor, a opracowaniem graficznym całej serii oraz okładki zajmuje się Zbigniew Jahnz. Pamiętając o zbliżających się Walentynkach, zapewniam, że nie zabraknie w niej miłości.

Na początek kilka słów o pisarzu...
Wojciech Benon Jasiński urodził się 27 czerwca 1923 roku w Kaliszu. Szczecinianin z wyboru i człowiek niezwykle skromny, jak sam powiedział: Moja biografia niewiele odbiega od biografii milionów Polaków urodzonych w tym samym roku, co ja. Jest emerytowanym oficerem Polskiej Marynarki Handlowej, członkiem korpusu weteranów w stopniu kapitana, walczył podczas II Wojny Światowej. Ukończył Szkołę Inżynierską w Szczecinie oraz Studium Podyplomowe Automatyki Przemysłowej i Morskiej na Politechnice Szczecińskiej. Pływał w rybołówstwie dalekomorskim i na statkach handlowych przez 26 lat. Jego przygoda z pisaniem rozpoczęła się w stanie wojennym. Wojciech Jasiński jest autorem książek, wielu artykułów i esejów publikowanych w prasie krajowej oraz emigracyjnej. W utworach literackich trudno nie zauważyć inspiracji życiem twórcy – zabiera czytelników w podróże stworzone ze skrawków własnych przygód. Do tej pory wydał następujące dzieła: Opowieści mórz bliskich i dalekich (1995), Na hebanowym moście (1998), Szczecińscy kochankowie (2003), Aria księcia (2004), Płyń galero (2010), Odyseja polskiego złota (2011), Pod Krzyżem Południa (2013) i oczywiście, Dama Magnoliowa (2015) Artysta zajmuje się także grafiką, ilustruje między innymi swoje książki.
Ilustracja: Adrianna Rauhut.
Powieść prezentuje losy dwóch ludzi, których łączyły wspólne skrawki przeszłości związane z morzem. Jednak ich losy w późniejszym czasie potoczyły się odmiennie. W pierwszej części Rysiek otwiera niespodziewanemu gościowi, a (…) W otwartych drzwiach stał Władek Rojek. Ten sam Władek sprzed blisko dwudziestu pięciu lat, tyle że posiwiały, obdarty, cuchnący nieprzetrawionym alkoholem i pewnie brudny. (…) Starzy znajomi zaczynają rozmowę i wspominają. Dzięki temu w jedną historię zaczynają się wplatać kolejne fascynujące opowieści. Z kolei druga rozwija wątek miłosny, który w poprzedniej części jest tylko pobieżnie wspomniany. Tutaj konstrukcja fabularna tekstu staje się jeszcze bardziej złożona. Bohater wspominając swoją ukochaną, opowiada czytelnikowi historię ich związku przepełnione podróżami. A wewnątrz tej opowieści w rozmowach przytaczane są inne.
W dziele dominuje język literacki, który przejawia się nie tylko w narracji, ale również w dialogach. Im dłuższa jest wypowiedź jednego z bohaterów, tym język, którym się posługiwał stawał się bardziej literacki, a zwroty potoczne występowały w zdecydowanej mniejszości. Widać to szczególnie w pierwszej części, gdy Rysiek z Władkiem wymieniają się wspomnieniami. Nie jestem przeciwniczką dbałości o piękno języka, jednak w niektórych momentach ten zabieg sprawiał, że rozmowa stawała się trochę nienaturalna. Ponadto żaden z bohaterów nie przejawiał cech charakterystycznych w sposobie mówienia, formułowania myśli:
(…) - Siadłem raz na moment w mesie oficerskiej i przyglądałem się Luśce, która coś tam robiła w pentrze. Za dobrą chwilę wszedł do pentry oficer asystent z maszyny, Leszek, nazwisko już mi uciekło z pamięci. Jak na pewno przypominasz sobie, był to znany na statku erotoman. Odwróconą do niego tyłem Luśkę uszczypnął poniżej pleców. Luśka odwróciła się i splunęła mu w twarz. Kiedy zamierzył się, aby ją uderzyć, ona chwyciła nóż do krojenia chleba i rzuciła się na niego. Leszek przerażony zaskowyczał, niczym kopnięty pies i uciekł co sił w nogach. Nigdy bym nie pomyślał, że ta nieśmiała, małomówna tak się zachowa. Co o niej, dzisiaj (…), sądzisz?
- Jak wiesz, wydawało mi się, że znam ją dobrze, ale o taki spontaniczny odruch nigdy bym jej nie posądził. Może to świadczyć o wysokim poczuciu godności osobistej, może nawet przesadnym, co tłumaczy wyraźnie, staranie przez nią ukrywany, taki fakt.
- Jaki?
- Otóż matka Lusi wraz z siostrą, na krótko przed wojną, wyjechały do Francji za chlebem. Jej matka, urodziwa Alicja, która już w kraju uczęszczała na kursy tańca, wkrótce też znalazła pracę w biznesie rozrywkowym i została kabaretową tancerką. Natomiast jej siostra zaczepiła się w gastronomii. Była bufetową na stacji kolejowej. Kto był ojcem Lusi, jej matka nikomu nie zdradziła. Być może powiedziała to córce w najgłębszej tajemnicy. Tak więc mogła to być również emanacja długoterminowego kompleksu niższości (…)
To jest jedyne moje zastrzeżenie do powieści.
Jeśli szukacie lektury pełnej historii, podróży, ludzi, a nawet miłości stworzonego z literacką starannością, to książka jest odpowiednia dla Was. 

Inna książka w ramach cyklu "Blogowe spotkania literackie":  


Komentarze