Artur Justyński

 Artur Justyński 

Cykl: Portrety artystów


Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić pisarza, Artura Justyńskiego. Przedstawia on swój życia rys następująco: Urodziłem się w czasach, kiedy matki zaplatały swoim dzieciom wianki z żółtych mleczy. Dzieciństwo spędziłem na podwórkach, skwerach, boiskach, w lasach, nad rzekami i jeziorami. Do szkół chodziłem w czasach poszanowania nauczycieli, wagarów, filmów na video, komiksów i książek Conanie. Studia spędziłem w pokojach i na korytarzach akademików oraz w klubach studenckich - o ile dobrze pamiętam, jednego z nich byłem właścicielem.  Zawsze myślałem, że szczęście i radość można spotkać  jedynie w gęstych ostępach dziewiczej natury, ale jedno i drugie odnalazłem w uśmiechniętych twarzyczkach moich trzech córek. Jak twierdzi, zaczął pisać z tęsknoty za beztroską. Najpierw były wiersze, które wypełniają jego szufladę. Tworzy także opowiadania i powieści. Do tej pory wydał następujące książki: Opowieści zza rzeki, Cichy Zachód. Teraz ponownie oddam mu głos. 

Główna cecha mojego charakteru?

Eskapizm. 

Cechy, których szukam u mężczyzn i kobiet?

Lubię ludzi pozytywnie zakręconych, wrażliwych, spontanicznych i tolerancyjnych. 

Co cenię najbardziej u przyjaciół?

Oryginalność, nieszablonowość. 

Moja główna wada?

Niecierpliwość. 

Moje ulubione zajęcie?

Radość tworzenia, przemierzanie szlaków turystycznych. 

Moje marzenie o szczęściu?

Duży, drewniany, wielopokoleniowy, ciepły dom gdzieś w niedostępnej dziczy, blisko dużego miasta w świecie bez pieniądza. 

Co byłoby dla mnie największym nieszczęściem?

Nawet boję się pomyśleć. 

Moje ulubione słowo?

Wymyślone przez Stachurę nazwisko... Emanuel Delawarski. 

Jakiego słowa nie lubię?

Modnych ostatnio słów, na przykład hasztag. 

Słowa, których nadużywam?

Wulgaryzmy. 

Ulubieni bohaterowie literaccy?

Bejdak, Woland, Janek Pradera, Adam Pollo, Kaziuk, Ijon Tichy...

Ulubieni bohaterowie życia codziennego?

Zawsze imponowała mi pracowitość i erudycja Stanisława Lema, życiowa mądrość Wiesława Myśliwskiego i wrażliwość Andrzeja Stasiuka, a także dobroć mojej babci i to ona wygrywa. 

Kim lub czym chciałbym być, gdybym nie był tym, kim jestem? 

Sokołem wędrownym, a jeśli człowiekiem, to szeregowym pracownikiem na rzecznej barce. 

Gdybym miał napisać swoją biografię, nadałbym jej tytuł...

W poszukiwaniu eschatologicznej iluminacji, czyli szczęśliwe życie wiejskiego głupka. 

Moja maksyma brzmi...

Ważniejsza od celu jest droga do niego. 


Komentarze